piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 9

Staliśmy już pod domem Luck'a. Spojrzalam na chłopaków i uśmiechnęłam sie łagodnie. Poczułam duża dłoń na moim ramieniu, odwróciłam sie i spojrzalam na Harry'ego.
- Masz mój numer, dałem ci też adres. Wiec wiesz,że zawsze możesz do mnie przyjść. 
- Dzięki - jasne, nie mam do kogo iść, na pewno nie zamierzam jego odwiedzać. Jego koleżanki mogą tam być, a ja nie mam zamiaru mu przeszkadzać. Wysiadłam. Wzięłam walizkę i poszłam do domu. Weszłam do środka i zobaczyłam wielki bałagan. Zostawiłam walizkę przy drzwiach i weszłam głębiej. 
- Luck ? - zaczęłam go nawoływać i szukać po każdym pomieszczeniu. Nie było go. Może to nawet lepiej. Będę mogła przemyśleć wszystko w samotności. Usiadłam na kanapie. Ale zaraz usłyszałam otwieranie drzwi. Wstałam natychmiast. Zobaczyłam Luck'a.
- Cailin ? Już jesteś ? - podeszedł do mnie.
- A nie widzisz ? 
- Musimy porozmawiać. Chciałem...- przerwałam mu. 
- Muszę ci coś powiedzieć. 
- Nie przerywaj mi. Chcę cię przeprosić. Wiem, że nie powinienem tego robić i uwierz, że nie zrobiłbym tego. Ale alkohol robi swoje - złapał mnie za dłonie.
- Luck, wyszłam za mąż - zapadła miedzy nami cisza. Spojrzał sie na mnie i przyglądał jakby nie rozumiał co przed chwilą powiedziałam. 
- Co powiedziałaś? 
- Luck jestem mężatką. Wzięłam ślub w Vegas. 
- Co zrobiłaś ? Ty jesteś jakaś nienormalna ?! - odsunęłam sie od niego przerażona. Był wściekły - To ja cię tu przepraszam, za jakiś debilny pocałunek, kiedy ty zrobiłaś coś takiego?! Jeszcze mi powiedz, że przespałaś się z nim..- odwrócił sie i po chwili spojrzał na mnie - Przespałaś sie z nim ? 
- Jezu, przepraszam cię. Byłam upita, nie kontrolowałam się - podeszłam do niego i złapałam go za rękę, ale ten wyrwał ją. Odwrócił sie i mnie uderzył w twarz.
- Ty suko ! Jak mogłaś mi to zrobić ! - złapałam sie za policzek i pobiegłam do drzwi wyjściowych. Wzięłam walizkę - Wracaj tu do cholery ! Co ty sobie kurwa wyobrażasz ! - krzyczał, odłożyłam klucze na półkę - Słyszysz idiotko ! - Wybiegłam z domu Luck'a, bo raczej już swoim go nie nazwę. Biegłam przez kilka przecznic. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Z oczu płynęły mi łzy. Co chwile je wycierałam rękawem od sweterka, ale to nic nie dawało. Jak on mógł podnieść na mnie rękę. Jak on mógł mi to zrobić. Rozumiem, ze moje zachowanie w Vegas, ale to go i tak nie tłumaczy. Wyciągnęłam z torebki telefon i zaczęłam przeglądać kontakty. Szukałam osoby, która by mnie przyjęła do siebie i nagle zobaczyłam jego imię. Harry. Nie wiem czy powinnam do niego zadzwonić, ale wcisnęłam słuchawkę i zaraz usłyszałam sygnał. Po co ja dziwnie. Przecież mam jego adres. Rozłączyłam się. Zadzwoniłam po taksówkę. Zaraz się zjawiła. Wsiadłam i pojechałam na podany adres. Zapłaciłam i zobaczyłam wielki oszklony budynek. Był to hotel Radison Blu. Nigdy w nim nie byłam. Weszłam do środka i wytarłem rękawem rozmazany tusz do rzęs. Wsiadłam do windy i wcisnęłam guzik, który miał poprowadzić mnie na ostatnie piętro. Winda jechała dość szybko. Leciała w niej jakaś wnerwiająca muzyczka. Jak ludzie mogą tego słuchać. Wysiadłam i zobaczyłam duże drzwi. Zapukałam w nie i jeszcze raz wytarłam oczy. Drzwi sie otwotrzyły. Stał w nich Harry. 
- Cailin ? Co sie stało ? - spojrzał na mnie, a ja wybuchłam znów płaczem. Rzuciłam sie na niego i zaczęłam płakać w jego czarną koszulkę z dekoder w kształcie serka. Chłopak mnie obją jedną ręką, a druga wziął walizkę. Był silny. Postawił przy barku kuchennym moja torbę, a ze mną poszedł do salonu. Usiadł i posadził mnie obok. Wytarłam po raz kolejny oczy, a on mi podał paczkę chusteczek. 
- Możesz mi powiedzieć czemu płaczesz ? Co się stało ? - spojrzałam sie na niego i opowiedziałam mu co soę zdarzył jakąś godzinę temu. Opowiedziałam mu tez o zachowaniu Luck'a z przed wyjazdu i jak mnie traktował. 
- No i teraz nie mam gdzie się podziać...
- Przeciesz mówiłem ci, że jak coś to możesz tu przyjść - uśmiechnął sie łagonie pokazując dołeczki. 
- Dziękuje i przepraszam, że sie tak rzuciłam na ciebie, ale musiałam to z siebie wyrzucić.
- Spoko, nic się nie stało. A gdzie masz resztę swoich rzeczy ? Nie uwierzę, że ta walizeczka to wszystko. 
- Mam wszystko w domu, znaczy u Luck'a. Nie chce tam jechać. Nie mogę na niego patrzeć. 
- Pojadę - wstał i przejechał dłonią po swoich puszystych włosach. 
- Nie rób sobie problemu. 
- To żaden problem. Zostań. Pojadę i przywiozę  tu wszystkie twoje rzeczy - pokiwałam delikatnie głową. 
- Rozgość się. Niedługo wrócę.

Harry

Pojechałem do jej byłego. Jak on mógł uderzyć ja. On jest nienormalny. Skurwiel jeden. Nie powinien podnosić na nią ręki, nawet jej wyzywać. Wysiadłem z mojego czarnego Range Rover'a. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Drzwi otworzył mi chłopak. Niższy ode mnie. Śmierdziało od niego alkoholem. Zapewne był to Luck. 
- Hej, jesteś Luck ? - spojrzałem na niego. 
- Taa, a ty chłopakiem z mojego ulubionego zespołu The Fuckers ? - polubił bym tego chłopaka gdyby nie zrobił nic Cailin. Za to go teraz nienawidzę, mimo tego, że jest moim fanem. 
- Przyjechałem po rzeczy Cailin - wszedłem do środka, uderzając barem go. 
- To ty jesteś tym jej mężuniem ? - odwróciłem sie i zmierzyłem go wzrokiem. 
- Nic ci do tego - chciałem pójść do jej pokoju, ale ten kontynuował. 
- Co poleciała na twój hajs ? Co za szmata. Za mało w dupie miała i znalazła sobie bogatszego. 
- Zamknij sie - warknąłem. 
- O ! Wielki obrońca się znalazł - zaśmiał sie. Doprowadzał mnie do szału. Jeszcze chwila i mu przywalę - A w sumie bierz ją. Jest słaba w łóżku. Nie miałem w ogóle z niej pożytku. 
- Zamknij ryj, kurwa ! - podszedłem do niego i złapałem za jego koszulkę. 
- Sorry, zapomniałem, ze to twoja żona - puściłem go i poszedłem do schodów, ale on znów sie odezwał - Dziwka z niej, uważaj bo jeszcze cię też zdradzi - o nie teraz przegioł, podszedłem do niego szybkim krokiem i uderzyłem go pięsścią w twarz. Upad na ziemie, a ja go jeszcze kopnąłem w brzuch. 
- Nie waż sie tak o niej mówić - dotarłem nareszcie do jej pokoju . Zacząłem pakować jej wszystkie ubrania do torby, a rzeczy do kartonów. Złapałem chyba za jej piżamę. Chciałem ją spakować, ale zorientowałem się, ze jest to jego koszulka . Wyrzuciłem ja. Kończyłem pakowanie. Zabrałem wszystko i wsadziłem do bagażnika mojego dużego auta. Biorąc ostatni karton, uklęknołem przed nim. Spojrzał sie na mnie. Złapałem jego szczękę w dłoń.
- Spróbuj sie do niej zbliżyć, a pożałujesz tego - opuściłem głowę i wyszedłem. 

Cailin 

(W tym samym czasie) Kiedy wyszedł, postanowiłam sie trochę ogarnąć. Wzięłam swoją walizkę i zaczęłam w niej poszukiwać czegoś wygodnego. Ale jedynie co znalazłam to bieliznę. Nie bede przy nim chodzić w niej. Nie chodziłam przy Luck'u to tym bardziej przy Harry'm. Wzięłam kosmetyczkę i ta bieliznę. Postanowiłam poszukać jego szafy i pożyczyć jakąś koszulkę, chyba zły nie będzie za to. Otworzyłam pierwsze drzwi. Był to chyba jego gabinet. Weszłam do środka. Miał regał z książkami. Półki z nagrodami, duże biurko i fotel. No całkiem ma tu przytulnie. Wyszłam otworzyłam kolejne drzwi były to drzwi od łazienki. Rozejrzałam sie i poszłam dalej. Kolejne wejście było dwu drzwiowe.
Nacisnęłam na klamki i otworzyłam je. Prowadziły do sypialni. Pięknej sypialni. Aż dziwne, że mieszka tu mężczyzna. Rozejrzałam sie i weszłam głębiej. Było tu idealnie. Czysto. Usiadłam na łóżu. W tedy dopiero zobaczyłam kolejne drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Prowadziły do garderoby. Moje oczy rozszeżyły się. Ubrania były ułożone perfekcyjnie. Koszule do koszul i kolorami. Koszulki do koszulek. Spodnie do spodni. Pięknie ułożone krawaty. Różne chusty, kapelusze też miały swoje miejsce. Buty. Taka garderoba to chyba marzenie każdej drziewczyny.
Tak, ale w końcu po coś tu przyszłam. Wzięłam jego  zwykłą czarną koszulkę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Zmyłam makijaż. Wróciłam do pięknego salonu i spakowałem ubrania do walizki. Usiadłam na kanapie i nie wiedziałam co ze sobą robić. Zobaczyłam wejście na taras. Wstałam i poszłam tam. Usiadłam na jednym z krzeseł, które stało przy stole. Podkuliłam nogi pod brodę i patrzyłam sie przed siebie. Niebo było ładne. Będzie dziś widać gwiazdy.

 Robiło się coraz ciemniej. Słońce zachodziło. Usłyszałam otwieranie się drzwi, ale nie miałam jakieś ochoty wstawać. Patrzyłam sie w zachdzące słońce. 
- Przywiozłem już wszystko - usłyszałam jego ochrypnięty głos. 
- Dzięki - nie odwróciłam sie do niego. Mimo tego wszystkiego co dla mnie zrobił i tak jestem na niego zła za ta laske i obwinianie mnie o wszystko. 
- Zrobiło sie trochę zimno, wejdź już do środka - powiedział. Stał za mną i przyglądał się. Może zauważył koszulkę.
- Nie, dzięki. 
- To przynajmniej sie przykryj kocem - rozwinął miękki i puszysty koc i okrył mnie nim. 
- Pożyczyłam koszulkę od ciebie. 
- Spoko. Chcesz coś może zjeść lub napić sie ? 
- Nie, dzięki. 
- Yyy.. Ok, bede w swoim gabinecie jakby co. 

Harry 

Podrapałem sie na karku i poprawiłem włosy do tylu. Wygladała bardzo seksownie w mojek koszulce. Mógłbym zedrzeć ją z niej i... Och Styles wyrzuć to z głowy. Nie możesz tak myśleć. Wyszedłem z tarasu i poszedłem do gabinetu. Usiadłem przy biurku. I zadzwoniłem do Louisa. Opowiedziałem mu trochę o tym co sie wydarzyło. Śmiał sie ze mnie jak głupi. Zamiast mi pomoc to on sie ze mnie nabija. Co za kretyn. Zaśmiałem sie pod nosem. Spojrzałem sie przez drzwi na taras, które znajdowały sie w moim gabinecie. Cailin chyba usmęła. Wstałem i wyszedłem na zewnątrz. Podszedłem do niej. Spała. Wyglądała prześlicznie w świetle księżyca. Wziąłem ją na ręce i położyłem ją na kanapie w salonie , przykryłem ją kołdra, która wcześniej tu przyniosłem. Poszedłem wziąć prysznic, a potem spać.

1 komentarz:

  1. Poniekąd spodziewałam się reakcji Luck'a. Cailin mogła od razu udać się do hotelu niż się mu tłumaczyć, ale poniekąd doborze zrobiła. Przynajmniej poznała prawdziwe oblicze swojego byłego już chyba chłopaka.
    Harry zachował się bardzo odpowiedzialnie, jeśli tak można to ująć.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń