piątek, 6 marca 2015

Rozdział 10

Cailin

Rano obudziło mnie kszątanie. Tworzyłam oczy i lekko je przetarłam. Zobaczyłam starszą kobietę. 
- Dzień dobry, panno Stewart - kobieta odwróciła się i uśmiechnęła. Twarz miała przyjazną, więc odwzajemniłam uśmiech.
- Dzień dobry, pani... 
- Po prostu mów mi Sam - znów sie uśmiechnęła. Pokiwałam lekko głową - Masz na coś może ochotę ? Omlety ? 
- Yymm..
- Harry bardzo lubi omlety na słodko. Właśnie je robię jemu na śniadanie. Masz może też na nie ochotę ? - pokiwałam niepewnie głową. Wstałam. Zobaczyłam, że jestem w jego koszulce i majtkach. Pociągnęłam koszulkę w dół. Zaczerwieniłam sie - Spokojnie panno Stewart. Nie musi się pani krępować. Nie takie rzeczy już tu widziałam. Czuj sie jak u siebie - spojrzalam się na nią. Co miała na myśli mówiąc " Nie takie rzeczy już tu widziałam ". Zaczęłam składać pościel.
- Jestem Cailin, mów do mnie Cailin - powiedziałam idąc w jej stronę. Usiadłam na hokerze i przyglądałam się jej. 
- No dobrze..Cailin - uśmiechnęła się. Za rogu wyszedł Harry. Miał na sobie jedynie szare dresy, które wisiały na jego biodrach. Jego mięśnie były bardzo widoczne. Przez co jego tatuaże na ciele były bardzo widoczne i dobrze się komponowały z ciałem. 
- Witaj Sam - powiedział i usiadł obok mnie.
- Dzień dobry Harry - podała mu jego omlet, a zaraz potem mi. Spojrzalam się na niego. 
- Cześć Cailin. Jak się czujesz ? - spytał jedząc.
- Lepiej - wzięłam kawałek omleta. Był bardzo dobry. 
- To dobrze - uśmiechnął się łagodnie - Twoje rzeczy leżą na korytarzu.
- Dziękuję - pokiwałam głową i wzięłam jeszcze jeden kawałek omleta. Nie byłam głodna. 
- Dziś mam kilka spraw do załatwienia na mieście. Poradzisz sobie ? - spojrzał na mnie.
- Raczej tak. 
- W razie czego masz Sam - dokończył jedzenie i wstał. Spojrzał na mnie - Nie smakuje ci ?
- Jest pyszne, ale nie jestem głodna. 
- No dobrze - zaczesał włosy do tyłu - Sam , zaopiekuj się Cailin podczas mojej nieobecności. Powinienem niedługo wrócić - odszedł. Wstałam wzięłam nasze talerze i zaniosłam do zlewu. Chciałam je umyć, ale kobieta mnie zatrzymała. 
- Cailin zostaw to - uśmiechnęła się - To moja robota. Idź sie połóż, włącz telewizor - spojrzalam na nią i pokiwałam głową. Poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i okryłam się moją kołdrą. Włączyłam telewizor i zaczęłam szukać czegoś sensownego do oglądania. Nic nie było ciekawego, więc zostało mi do oglądania poranny program. Siedziałam i oglądałam. Harry wyszedł. Pojechał załatwić jakieś sprawy. Ciekawe jakie . Moją uwagę zwrócił mój telefon. Ekran migał. Oznacza to, że mam jakieś wiadomości. 10 nieodebranych połączeń od Lucka. 12 SMS' ów. Otworzyłam je. Nie powinnam tego robić. 

" Ty szmato, za kogo się uważasz, że przysyłasz po swoje rzeczy swojego kochasia ! "

" Wracaj tu ty dziwko ! " 

" Gdzie jesteś ? " 

" I tak cię kurwa znajdę i tego twojego męża"

" Może puszczasz się z nim za kasę ?! " 

" Co kurwa ?! Boisz się odpisać ? Czy może pieprzycie sie ?!

" Gdy cię znajdę suko, pożałujesz tego, że w ogóle sie urodziłaś. Zerżnę cię ! "

" Dziwko..." 

Wyłączyłam telefon. Nie zniosłabym już więcej. Nie mogę tego czytać. Do moich oczu napłynęły łzy, które zaraz zaczęły spływać po moich policzkach. Co się stało z moim Luck'em. Tym słodkim chłopakiem. Przy nim czułam się zawsze bezpiecznie, ale teraz się go boje. Zaczęłam wycierać łzy. Wstałam i znów poszłam na taras. Był z niego piękny widok. Mogłam wszystko tu przemyśleć i posiedzieć w samotności.  Patrzyłam się prosto przed siebie. Nie zwracając uwagi na nic. Nawet niezorientowałam się ile już godzin tu siedzę.  Nagle drzwi od balkonu się otworzyły. Był to Harry. Usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzał mi się w oczy.
- Co się stało ? Czemu płakałaś ? - spojrzalam na niego. 
- Boje się. 
- Czego się boisz ? 
- Jego. 
- Luck'a ? - pokiwałam głową. Patrzył na mnie niepewnie. 
- Wysłał mi dużo SMS'ów. Dość nietypowych - wytarłam łzy, które znów zaczęły płynąć po moich policzkach. Wstał i wyszedł z balkonu. Usłyszałam po jakieś chwili " Kurwa ". Odwróciłam się i weszłam do salonu. Czytał te SMS'y. Rzucił telefon i schował twarz w dłonie. Wstał szybko i podszedł do mnie. Przytulił mnie mocno. 
- Nie musisz się go bać. Jesteś ze mną. Nie pozwolę cię skrzywidzić. - objęłam go. Bardziej się rozpłakałam. Schowałam twarz w jego ciało. Podniósł mnie i usiadł ze mną na kanapie. Posadził mnie obok siebie. Pogładził mój policzek. 
- Zawsze już będziesz bezpieczna. - usłyszeliśmy nagle walenie w drzwi, bo pukaniem nie można było tego nazwać. Chłopak wstał i poszedł otworzyć. 
- Gdzie ona jest ! Gdzie kurwa ta szmata jest ?! - Boże to Luck. Upity Luck. Co on tu robi ? Skąd wiedział gdzie jestem. 
- Powiedziałem ci coś wczoraj. Masz się od niej odpierdolić, nierozumiesz ? 
- To jest moja dziewczyna ! To moja suka ! 
- Kurwa jeszcze raz ją tak nazwij ! - słyszałam jakieś odgłosy jakby szarpania lub popychania. 
- Mogę, w końcu jest moja ! 
- Ona nie jest twoją własnością ! Z resztą myślisz, że co ? Ożeniła się ze mną, ponieważ była pod wpływem alkoholu ? Ty kretynie - Harry zaśmiał się - Kochamy się. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Zmarnowałeś jej życie. Spędzałeś czas z kolegami zamiast z nią. Teraz już wiesz co straciłeś. Ona nie wróci do ciebie. Jesteśmy już małżeństwem i planujemy swoją przyszłość, więc kurwa odpierdol sie od niej, od nas, od naszego życia! A jesli nie zrobisz tego to pożałujesz ! Przegiołeś samymi SMS'ami - wstałam owinęłam się kołdrą i poszłam wolnym krokiem do nich. Nie powinnam tego robić, ale moje nogi same mnie tam zaprowadziły. 
Spojrzalam na nich. Harry trzymał mocno Luck'a. 
- O ! I jest ta dziwka ! Wracaj ze mną do domu ! - spojrzalam na nich. Harry cały czas patrzył się na mnie. 
- Cailin idź do pokoju, zostaw nas samych - warknął Harry. Nagle Luck uderzył go pięścią w twarz i wyrwał sie jemu. Podszedł do mnie , a ja stałam jak słup zamiast uciekać. Nagle Harry złapał jego i wyciągnął z domu , uderzył go tak mocno, że ten upadł na ziemię. Zaczął go kopać w brzuch. 
- Harry ! - krzyknęłam. Zaczęłam płakać. Przecież on go zabije. 
- Cailin idź do pokoju, rozumiesz ?! No idź ! - powiedział głośniej. Spojrzalam ostatni raz na Luck'a, a potem na Harry'ego. Poszłam do salonu. Usiadłam na fotelu i zwinęłam się w kulkę, aby tego nie słyszeć. Harry zadzwonił po kogoś i zaraz się zjawili jacyś mężczyźni. 
- Zabierzcie go. I proszę zwiększyć ochronę na dolę. Nie chcę, aby więcej ktoś taki znalazł się tu. 
- Tak jest proszę pana - powiedzieli dwaj mężczyźni i zabrali mojego byłego. Nagle przyszedł Harry z rozwalonym łukiem brwiowym i kwawiącym nosem.
- Dlaczego to zrobiłaś ?! - wytarł dłonią i spojrzał na swoje palce w krwi, a potem na mnie - Prosiłem ci, abyś odeszła to stałaś i patrzyłaś się. A gdyby tak mnie uderzył, żebym się nie podniósł  ?! - krzyczał, a do moich oczu cisnęły się łzy. Był zły.- Niedaj Boże jeszcze zrobiłby ci coś. 
- Harry... Przepraszam..- spojrzał na mnie i poszedł do gabinetu. Zostawiając mnie samą w dużym salonie.

~~~~~~~~~~~
Heeej ;D
Jak tam minął wam tydzień ? Bo mi strasznie.. Jeden z najgorszych tygodni w moim życiu, ale już po. Mam nadzieję, że blog i rozdział podoba wam się. Życzę Miłego czytania i proszę o komentarze <3

1 komentarz:

  1. Nie spodziewałam się, że aż tak się zdzielą, ale też nie sądziłam, że Luck jest zdolny do takiego czegoś. Szkoda tylko, że pomiędzy Cailin i Harry'm jest trochę napięta atmosfera, według mnie powinni szczerze ze sobą porozmawiać.
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń