- Hej - powiedziałem cicho.
- Cześć, nie śpisz już ? - powiedziała zaspanym głosem i lekko ziewła.
- Nie mogę spać .
Cailin
Spojrzałam się na niego. Przetarłam twarz i poprawiłam swoją piżamę.
- Czemu nie możesz spać ? - co go tak męczy, że nie może spokojnie przespać nocy. Czy zdaża mu się to często ?
- Nie wiem, chyba tak po prostu.
- Oh.. No dobrze - przepuścił mnie i poszłam do łazienki. Skorzystałam z toalety i wróciłam z powrotem do salonu, gdzie spałam. Zobaczyłam Harry'ego. Stał na balkonie i palił papierosa. Podeszłam do niego.
- Długo palisz ? - stanęłam obok niego i spojrzalam się przed siebie na wschodzące słońce.
- Od paru lat, ale nie jestem nałogowcem. Po prostu czasem mam potrzebę zapalenia.
- Tak jak teraz ? - spojrzał w moje oczy i przyglądał się mojej twarzy.
- Tak.
- Coś cię trapi ? - przez chwile milczał. Patrzył sie przed siebie i tylko zaciągał sie papierosem - Harry ? - dotknęłam jego ramienia.
- Nie nic - zgasił papierosa i wyszedł z balkonu. Westchnęłam i poszłam za nim. Usiadłam na fotelu. Chłopak poszedł do swojego gabinetu.
- Nie przejmuj sie. Czasem jest zamknięty w sobie, mimo tego ze czuje sie taki pewny siebie - powiedziała pani Sam. Podeszłam do barku i usiadłam na hokerze.
- Rozumiem...
- Na co masz ochotę ? Moze zjesz owsiankę?
- Jasne - uśmiechnęłam sie promiennie.
Leżałam i trochę się nudziłam, nie miałam za wiele roboty teraz. W sumie dziewczyny do mnie nie dzwoniły. Wybrałam numer Nicolę. Po dwóch sygnałach odebrała.
- Hej Nicole - powitałem ją radośnie.
- Cześć Cailin, jak tam ?
- Dobrze, a u was ? Kiedy wracacie ? Miałyście do mnie zadzwonić jak wrócicie, a tu żadnego telefonu. Zaczęłam się martwić.
- Bardzio dobrze. Wiesz w sumie to nie wiem kiedy wrócimy.
- Jak to ?
- Zostajemy puki co w Los Angeles. Zadzwonił do nas Dave i zaproponował, abyśmy przyjechały do nich na jakiś czas. Był lekko smutny, że ciebie już nie ma.
- Oj przestań, dobrze wie że mam chłopaka.. Yyy.. Znaczy nie mam chłopaka, no znaczy zerwałem z Luck'em, ale jest Harry.
- Zerwałaś z Luck'em ?
- Tak, uderzył mnie i wyzwał. Wiesz nie chce go znać. Nie spodziewałam sie po nim czegoś takiego. Po prostu stał sie innym człowiekiem - zrobiło mi sie smutno. W sumie brakowało mi mojego starego Luck'a.
- Co za łajdak, jak on mógł ci coś takiego zrobić? Boże ... Ale w sumie masz teraz Harry'ego. Widziałam was w gazecie. Fajnie razem wyglądacie .
- Przestań - zaśmiałam sie cicho. Właśnie Harry przyszedł i zaczął coś kręcić sie po kuchni.
- A te zdjęcia jak niósł cię do samochodu, a ty byłaś w niego taka wtulona. Przesłodkie.
- Nie widziałam ich - cały czas przyglądałam sie chłopakowi. Zachowywał sie podejrzanie. Co chwile zerkał na mnie i coś szeptał pod nosem. Był jakby trochę zdenerwowany.
- To musisz zobaczyć krążą po całym necie. Dobra wiesz Cail muszę kończyć , obiecuje ci ze jak wrócimy z Madi to spotkamy sie z tobą.
- Okej, ale odezwijcie sie czasem do mnie. Brakuje mi was.
- Ty nam też. Jasne. Kochamy cię mocno - krzyknęła oby dwie i sie rozłaczyłam. Od razy zaczęłam szukać tych zdjeć po internecie. Nie było trudno. Bo były wszędzie. Rzeczywiście słodkie są, ale ja nawet tego nie pamietam. Uśmiechnęłam sie, a Harry dalej sie kręcił, chyba nie wiedział co ze soba zrobić. Zaczęło mnie to już trochę denerwować.
- Harry, o co ci chodzi ? - spojrzalam na niego.
- Mi ? - spojrzał na mnie.
- Nie, to ja kręcę sie po salonie i kuchni jak jakaś zakręcona. O co chodzi ?
- Wiesz Cailin - usiadł obok mnie - Jest taka ładna pogoda. Może - podrapał sie po głowie - może chciałabyś pójść sie przejść ? Znam super butkę z mrożonym jogurtem. Co ty na to ? - spojrzalam sie na niego i zaśmiałam sie. Uderzyłam go poduszką - Ała, a to za co? - spojrzał sie na mnie.
- Nie mogłeś mnie po prostu spytać ? Oj Harry. Jasne, że pójdę. Tylko sie ubiorę - usmiechnelam sie i pobiegłam do garderoby. Narzuciłam na siebie ubrania i wróciłam do niego - Gotowa, możemy iść - Chłopak wstał, zamknął dom i razem poszliśmy do parku. Złapaliśmy sie za ręce i szliśmy przed siebie. Rzeczywiście była bardzo ładna pogoda, aż chciało sie żyć. Szłam cały czas uśmiechnięta. Hazz cały czas opowiadał mi rożne rzeczy, które działy sie podczas trasy.
- No ale Niall nie chciał sie przyznć do tego, że to on zjadł to czekoladowe ciasto. Jednak zdradziła go brudna buzia od czekolady - śmialiśmy się cały czas. Co jakiś czas podchodzili fani i robili sobie zdjęcia z chłopakiem i pytali sie czy na prawdę jestesmy małżeństwem. Harry w tedy spoglądał na mnie i uśmiechał sie, po czym pokazywał im moja i jego obrączkę. Idziemy dalej przytuleni do siebie.
- Musze zadzwonić do rodziców...Za każdym razem kiedy włączam moją komórkę boje się,że znów znajdę tam SMS od Luck'a.
- Powinnaś zmienić numer - oznajmił Harry i musnął moją skroń. Spojrzałam na niego zdezorientowana jego pocałunkiem, ale chyba robi to dla uwiarygodnienia naszego "małżeństwa".
- Wiem, ale ile to będzie roboty. Bede musiała wysłać innym moje numery.
- Oj przestań, to przecież chwila. Dziś kupimy ci nowy numer i zaczniesz tak jakby nowe życie - uśmiechnął sie do mnie.
- Może masz racje.
- Ja zawsze mam racje - zaśmiałam sie i delikatnie go uderzyłam w ramie na co on też się zaśmiał. Podeszliśmy do butki z mrożonym jogurtem. Wzięliśmy po kubeczku i poszliśmy usiąść na ławce, która stała troche dalej od butki. Zaczęliśmy jeść. Rzeczywiście był bardzo dobry.
- Kiedy ostatnio jadłem ten jogurt był ze mną Louis, który cały się nim ubrudził. Najwyraźniej jem zawsze go z brudasami - spojrzał na mnie i uśmiechnął sie zadziornie.
- Czy ja jestem brudna ? - spojrzalam na swoje ubrania, ale były czyste. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Nagle Harry wziął troche jogurtu na palec i pobrudził mój nos, policzek i usta.
- Ej ! - krzyknęłam i zaraz zaśmialiśmy się.
- Teraz jesteś brudna. Ale spokojnie wytrze ci to, nie chcę żebyś miała miano brudasa, tak jak Louis - nachylił się i zaczął całować mój nos i policzek zlizując mi jogurt ze skóry. Spojrzał sie na mnie nachylił się i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i dotknęłam jego policzek jedną dłonią. Po chwili odsunęliśmy sie od siebie, zarumieniłam sie i kontunułowałam jedzenie mojego jogurtu.
- Wiesz, że ten pocałunek to ze względu na Paul'a - spojrzalam na niego.
- Mhymm.. Taaa..Jasne. Przyznaj, że po prostu nie możesz mi się oprzeć - zaśmialiśmy sie, a ja znów delikatnie uderzyłam go w ramie, a on mnie objął i do siebie mocno przytulił. Kiedy zjedliśmy chłopak zabrał mnie do sklepu Apple.
- Po co my tu przyszliśmy ? - trzymałam go za rękę idąc obok niego.
- Trzeba ci zmienić numer.
- No tak, ale.. - przerwał mi.
- To przy okazji zmienimy ci telefon.
- Jest mi nie potrzebny, przecież mam dobry.
- No tak, ale możesz mieć lepszy.
- Harry...szkoda mi pieniędzy na nowy telefon. - spojrzalam na niego kiedy już staliśmy przy telefonach.
- Ale kto powiedział, że ty będziesz sobie kupować ?
- Nie, Harry ja go od ciebie nie przyjmę. - zaczęłam kręcić głowa.
- Który ci sie podoba ?
- Harry, proszę cię.
- Dobrze złoty. Poczekaj tu zaraz wrócę.
- Harry... - odwrócił sie do mnie i wysłał mi buziaczka. Zaśmiałam sie cicho i zakryliśmy twarz dłońmi. Zaraz wrócił do mnie i trzymał reklamówkę z nowa karta i nowym telefonem.
- Prosze - uśmiechnął sie.
- Dziekuje, ale nie powinnam tego przyjmować.
- Jesteś moją żoną. Żony muszą być rozpieszczane przez swoich męży - uśmiechnelam sie i spojrzalam na niego - No, a teraz za podziękowanie, chce całusa - stanęłam lekko na palcach i chciałam musnąć jego policzek, kiedy chłopak nagle odwrócił twarz i pocałował mnie. Kiedy odsunęliśmy sie od siebie, zaśmiałam sie. Wróciliśmy do domu przytuleni do siebie. Zrobiło sie już ciemniej, a ja trochę zgłodniałam...
******************
Hej... Jak się trzymacie ? Czy wam też jest tak ciężko się z tym wszystkim pogodzić ? Bo ja nadal sobie tego wszystkiego nie mogę wyobrazić. Każdego dnia budzę się z myślą, że to był tylko koszmar...Ale nie to jest żeczywistość i muszę się z tym pogodzić. Mówią, że czas leczy rany..Mam nadzieję, żę to prawda, bo puki co nic się u mnie nie zmieniło...Miłego weekendu i czytania
******************
Hej... Jak się trzymacie ? Czy wam też jest tak ciężko się z tym wszystkim pogodzić ? Bo ja nadal sobie tego wszystkiego nie mogę wyobrazić. Każdego dnia budzę się z myślą, że to był tylko koszmar...Ale nie to jest żeczywistość i muszę się z tym pogodzić. Mówią, że czas leczy rany..Mam nadzieję, żę to prawda, bo puki co nic się u mnie nie zmieniło...Miłego weekendu i czytania